Jest to bardzo ważne, gdyż podczas mieszania uwalnia się woda, co przyczyni się do tego, że skwarki będą gumowate. Jak zatem mieszać i jak zrobić chrupiące skwarki? Wystarczy, że potrząśniemy odrobinę patelnią, dzięki czemu zmienią swój układ i zarumienią się z każdej strony. Słonina - Pyszności; Foto Canva.com. Woda w ogrodzie to życie w ogrodzie Woda to życie i nie jest to żadne przekłamanie. Warto we własnych ogrodach budować mniejsze bądź większe zbiorniki wodne, które nie tylko dadzą cenną wodę wielu organizmom żywym, ale dodatkowo woda tworzy specyficzny mikroklimat. Gdy jest to woda płynąca np. kaskadą, to są tu jeszcze dodatkowe bodźce wizualne i dzwiękowe. Zbiorniki wodne są ostoją bioróżnorodności, dlatego też obecnie propaguje się ich budowę. Mogą brać udział także w retencji wody. Na naszej działce ROD (Rodzinny Ogród Działkowy) jregulamin ogrodu pozwala na budowę oczek wodnych, dlatego w 2021 roku skorzystaliśmy z takiej możliwości. Wybudowaliśmy oczko wodne kopane i wyłożone folią, które połączyliśmy ze skalniakiem z kaskadą wodną. Na bazie własnego doświadczenia, ale i zdobytej wiedzy przygotowaliśmy wskazówki dla osób, które myślą o budowie oczek wodnych w swoich oczka wodnego musi być świadomą decyzją. Obok kosztów jest to pracochłonne miejsce, o które cały rok trzeba dbać. Od naszych działań będzie zależało, czy będzie to miejsce ze śmierdzącą, zieloną wodą, pełną komarów, czy też miejsce o uregulowanych stosunkach, gdzie rośliny i zwierzęta jakie tu przybedą lub je wpuścimy bedą dobrze się czuły.
Jak wyczyścić pralkę, żeby nie śmierdziała? Wykorzystaj ten banalny trik. Kosztuje mniej niż 2 zł. Kobieta.gazeta.pl, 30.06.2022. Jak wyczyścić pralkę, żeby nie śmierdziała? Niestety nie każdy wie, jak poradzić sobie z tym problemem. Często nieprzyjemny zapach przenosi się także na robione pranie, więc warto szybko
Żeby ryba trafiła na talerz, potrzeba trzech lat. W tym czasie musi być odpowiednio karmiona, a stawy utrzymywane w czystości. O sekretach hodowli opowiedział nam Jerzy Włodarczyk, który karpiami zajmuje się od około 30 lat. Pan Jerzy hoduje karpie w Bądzowie. I mówi wprost: najważniejsze, aby ryba nie śmierdziała! Co trzeba zrobić? Przede wszystkim chodzi o właściwe utrzymanie stawów. – Staw musi być dopilnowany. Przede wszystkim wapnowanie i odmulanie – wymienia. Bo jak jest półtora metra mułu, to wydziela się siarkowodór czy amoniaki. – A karp jeszcze ryje, bo jest rybą denną i wtedy faktycznie śmierdzi mułem – o to wszystko dbać. – Moje stawy są nowe – jest tylko warstwa sorpcyjna, która musi być, bo tam lęgną się małe żyjątka, którymi żywi się karp. Co cztery lata spuszczam wodę ze stawów, żeby je osuszyć i zwapnować – opowiada, że to bardzo dużo pracy. Oprócz karpia w stawie u Jerzego Włodarczyka żyją amury, które żywią się roślinnością, dlatego staw mu nie zarasta. Kolejną kwestią, równie ważną, jest odpowiednie żywienie ryby. Deklaruje, że karmi swoje ryby tylko wysokiej jakości pokarmem. – To nie jest pic na wodę! – pokazuje magazyn ze zbożem. W środku znajduje się kukurydza, jęczmień i łubin. – Z karpiem podobnie jest jak z kurą. Jak się dobrze hoduje, dobrze żywi, to mięso będzie smaczne. A jak tam jakieś sztuczne paskudztwa się da, to mięso jest spuchnięte i wtedy nie da się tego jeść – oburza nie pochodzi z in vitro jak niektóre ryby – zwłaszcza te azjatyckie. Wszystko odbywa się naturalnie w tarliskach, czyli specjalnych płytkich stawach przeznaczonych do rozrodu. Po złożeniu ikry i jej zapłodnieniu, usuwa się tarlaki – ryby, które odbyły tarło. Po kilku dniach wykluwa się narybek i żywi się naturalnie fitoplanktonem – mikroskopijnymi organizmami roślinnymi. – Kiedy podrasta do menu wchodzą też organizmy zwierzęce. W pierwszym roku wychodzi narybek karpia ważący około 2-3 dekagramów. W drugim roku wychodzi tzw. kroczek ważący już 30-40 dekagramów. Dopiero w trzecim roku mówimy o handlówce, czyli rybie przeznaczonej do sprzedaży – dodaje pan
Rejestracja: 12 lipca 16, 14:26. BŁAGAM POMOCY! RYBKI ZDYCHAJĄ : (. Postautor: Dotka275 » 12 lipca 16, 14:28. Akwarium: 112 litrów. temperatura: 24-27. Woda za każdym razem odstana ze studni. Oświetlenie: pokrywa wyposażona w cztery moduły LED każdy po 4 diody + soczewka o łącznej mocy 9W.
#41 Arecki Początkujący Użytkownicy 44 postów MiejscowośćWarszawa - Kabaty Napisano 17 paź 2008 - 11:50 Suma bym robił tak jak Wiesław mi kiedyś zalecił i wyszło bardzo fajnie... Aby Sumek miał kolorek to postaraj się o drewno śliwy - bardzo fajnie wychodzi... I koniecznie suma wytrzyj np. papierowymi ręcznikami i zostaw na parę godzin aby skóra zrobiła się "pergaminowa"... A przepis Wiesława brzmi: "Co do solenia ryb przed wędzeniem: Solanka na mokro: w 10 litrach wody rozpuść 1kg. niejodowanej gruboziarnistej soli. Zalej tym ryby i przetrzymaj min 12 lodówce lub w niskiej temp. Potem wyjmij. nie płucz ) Niech obciekną i obeschną i do wędzarni - wygrzanej. Rybki o wadze ok. 40 dkg. będą w sam raz słone, natomiast lżejsze mogą dla niektórych być lekko słonawe. Solenie na sucho: jeśli nie masz dużo czasu i chcesz szybko uwędzić ryby, to obsyp je obficie (natrzyj) solą niejodowaną, w środku i na zewnątrz i tak pozostaw w chłodnym miejscu na min. 3 godz. Następnie dokładnie opłucz z soli i pozostaw do obeschnięcia. Możesz po opłukaniu wytrzeć rybki papierowym ręcznikiem. Pamiętaj aby do wędzarni wkładac ryby suche!!!. Co do czasu wędzenia, to wg. mojej receptury pstrągi o wadze ok. 40 dkg. wędzę ok. 3 godz. w temperaturze do 45 stopni." I mój komentarz - jeśli gardła są spragnione smaków to polecam na szybko - natrzeć rybę solą. Po 3-4 godzinach silnym strumieniem wody opłukać, wytrzeć i zostawić do wyschnięcia. Wędziłem kilogramowe rybki łącznie 4 godziny z czego 2 ostatnie godziny gęstym dymem w temp. 50-55 stopni. Do góry #42 Gonzo Gonzo Uzależniony od forum Użytkownicy 5602 postów MiejscowośćI don't know Napisano 24 paź 2008 - 12:45 już będę musiał podzielić na 2 części. Pozdrawiam :wink: Do góry #43 andrzej k andrzej k Uzależniony od forum ***SUPER VIP*** 13721 postów MiejscowośćPobiedziska Napisano 24 paź 2008 - 12:56 Witam Suma będę musiał podzielić na 2 okazały a jak go podzielisz wzdłuż czy przekroisz go w poprzek ?Pozdrawiam Do góry #44 Gonzo Gonzo Uzależniony od forum Użytkownicy 5602 postów MiejscowośćI don't know Napisano 24 paź 2008 - 13:06 Suma będę musiał podzielić na 2 okazały a jak go podzielisz wzdłuż czy przekroisz go w poprzek ?PozdrawiamW poprzek Andrzeju mam zamiar podzielić. Po prostu suma będę dłużej :wink: Do góry #45 EAnna EAnna Uzależniony od forum Moderatorzy 11765 postów MiejscowośćTychy Napisano 24 paź 2008 - 13:06 Sumik okazałyOkazały? To jakiś olbrzym. Czy sumy czesto rosną takie dorodne? Niestety, widywałam je tylko w sklepie i to wyraźnie gratulacje Gonzo :!: Do góry #46 Gonzo Gonzo Uzależniony od forum Użytkownicy 5602 postów MiejscowośćI don't know Napisano 24 paź 2008 - 13:10 Okazały? To jakiś olbrzym. Czy sumy czesto rosną takie dorodne? Niestety, widywałam je tylko w sklepie i to wyraźnie rosną jeszcze większe Pozdrawiam :wink: Do góry #47 andrzej k andrzej k Uzależniony od forum ***SUPER VIP*** 13721 postów MiejscowośćPobiedziska Napisano 24 paź 2008 - 18:44 Witam Okazały? To jakiś olbrzym. Czy sumy czesto rosną takie dorodne?Rekord Polski sum waga 70 kg !!!Pozdrawiam Do góry #48 EAnna EAnna Uzależniony od forum Moderatorzy 11765 postów MiejscowośćTychy Napisano 24 paź 2008 - 21:31 Rekord Polski sum waga 70 kg :shock: :shock: :shock: Do góry #49 Gonzo Gonzo Uzależniony od forum Użytkownicy 5602 postów MiejscowośćI don't know Napisano 24 paź 2008 - 21:38 prawie 5h dalsze wędzenie. Pozdrawiam :wink: Do góry #50 TOSHIBA TOSHIBA Uzależniony od forum Użytkownicy 4099 postów MiejscowośćZürich / Poznań Napisano 24 paź 2008 - 22:12 Opisz wrażenie smakowe. Mój sum "tracał tatarakiem" i zrezygnowałem z wędzenia ryb dennych roślinożernych :grin: Interesuje mnie jak Ty pozbyłeś sie tego zapacho / smaku :shock: Do góry #51 Tomuś Tomuś Weteran Użytkownicy 1200 postów MiejscowośćRadomsko Napisano 24 paź 2008 - 22:23 zrezygnowałem z wędzenia ryb dennych roślinożernych czyli z linów ? bo sum to ryba drapieżna Do góry #52 Gonzo Gonzo Uzależniony od forum Użytkownicy 5602 postów MiejscowośćI don't know Napisano 27 paź 2008 - 08:12 drugim wędzeniu( i konsumpcja. :grin: .A, że sum był wielgaśny to żeby mógł "popływać" :grin: :lol: :lol: Na chwilę "zrobiliśmy" z suma - prosiaczka :devil: Mięsko delikatne, rozpływające się w już pisałem węgorz się nie "umywa" do sumika Pozdrawiam :wink: Do góry #53 andrzej k andrzej k Uzależniony od forum ***SUPER VIP*** 13721 postów MiejscowośćPobiedziska Napisano 27 paź 2008 - 08:39 Witam Mięsko delikatne, rozpływające się w to miałeś super kolacyjkę i jaką zdrową . Mniam mniam :lol: Gratuluję i pozdrawiam Do góry #54 TOSHIBA TOSHIBA Uzależniony od forum Użytkownicy 4099 postów MiejscowośćZürich / Poznań Napisano 27 paź 2008 - 10:06 czyli z linów ? bo sum to ryba drapieżnaMoże i drapieżna, ja tam sie na rybach nie znam, jestem wedkarzem sklepowym, co chwyce z półki to mam. Ewentualnie ktos mi przyniesie mnie śmierdziała tatarakim i dennymi osadami, wiec myślalem że jest wiem ze jest mięsozerny i siedzi na dnie, a nie śmierdzi. Do góry #55 jurek52 jurek52 Użytkownik Użytkownicy 143 postów MiejscowośćPoznań-Rosnówko Napisano 27 paź 2008 - 10:31 Gonzo ...widocznie za mało jadłeś węgorzy. Do góry #56 Gonzo Gonzo Uzależniony od forum Użytkownicy 5602 postów MiejscowośćI don't know Napisano 27 paź 2008 - 11:19 Gonzo...widocznie za mało jadłeś według choćbym zjadł tonę węgorzy to zdania nie :wink: Do góry #57 Tomuś Tomuś Weteran Użytkownicy 1200 postów MiejscowośćRadomsko Napisano 27 paź 2008 - 11:48 Dla mnie śmierdziała tatarakim i dennymi osadami, wiec myślalem że jest roslinożerna. I tu jest jeden problem ,mianowicie ryby nie " łapią " zapachu z mułu czy wody ale z pokarmu dlatego dobrze karmione karpie są smaczne i mają dobry smak i zapach mięsa ,opowieści ,że ryba śmierdzi mułem to zwykłe gadanie ,ryby są dwa razy do roku przesadzane ze stawu do stawu; zimę spędzają w specjalnych zimochowach letnie zbiorniki są przeważnie nie zagłębokie /w ciepłej wodzie ryba lepiej rośnie/,a co do suma to jest taka duża sprzątaczka zjada wszystko co się rusza ale i to co już się nie rusza też .Ale jedno jest pewne najlepiej smakują własnoręcznie złowione. Do góry #58 Marek z Bielska Marek z Bielska Weteran **VIP** 2347 postów MiejscowośćBielsko-Biala Napisano 27 paź 2008 - 12:45 a co do suma to jest taka duża sprzątaczka zjada wszystko co się rusza ale i to co już się nie rusza też .spodobało mi sie to hasło sprzątaczka :grin: Do góry #59 sokoz sokoz Pasjonat Użytkownicy 565 postów MiejscowośćWarszawa Napisano 27 paź 2008 - 13:29 ale i to co już się nie rusza teżChyba powinno być: to co już przestało sie ruszać - też! Do góry #60 Gość_pedro_* Gość_pedro_* Goście Napisano 27 paź 2008 - 17:59 Jadłem kiedyś miętusa wędzonego (sam złapałem, kolega wędził). Powiem: niebo w gębie. Spokojnie można go porównywać z węgorzem na korzyść tego pierwszego. Jadało się również sumy afrykańskie. Bardzo dobra rybka mimo, że z hodowli. :grin: Do góry
Nie znane relikty rybołówstwa na Narwi i Bugu Rybołówstwo na Kurpiowszczyźnie i na Górnym Bugu posiada swoisty, inny niż w sąsiednich regionach charakter, przejawiający się w odrębności form szkutniczych i sposobów połowu, które w formie reliktowej przetrwały na Górnym Bugu do chwili obecnej, podczas gdy na terenach sąsiadujących od dawna nie występują.
Nieświeża ryba - czy wiesz jak ją rozpoznać?Zjedzenie nieświeżej ryby może spowodować zatrucie pokarmowe, dlatego ważne jest, aby zachować ostrożność podczas oceny świeżości ryba – czy wiesz jak ją rozpoznać? Ryby to jeden z podstawowych pokarmów, dzięki swojej wysokiej wartości odżywczej i łatwej wiele sposobów na ochronę i transport ryb w celu dłuższego utrzymywania świeżości, jednak czasami te metody zawodzą co skutkuje ich zepsuciem. Dlatego musisz wiedzieć, jak rozpoznać, że masz do czynienia z czymś takim jak nieświeża rzeczywistości rozróżnienie świeżych i zepsutych ryb jest bardziej skomplikowane, niż mogłoby się wydawać dzięki zastosowaniu tzw. “ulepszaczy”.Zjawisko to wynika z faktu, że większość ludzi pragnie wygody przy zakupie ryb, więc chcą, aby były filetowane i pozbawiane głów. Jednakże ryby filetowane zazwyczaj są zamrażane – co tym bardziej utrudnia nam to weryfikację ich może uznasz także ten artykuł za interesujący: Zamrażarka – nie przechowuj tych 9 produktówNieświeża ryba po prostu źle wygląda Zapach: ryby w złym stanie mają zwykle nieprzyjemny zapach, są zjełczałe i czasami wydzielają aromat amoniaku. Skóra: ryby w złym stanie mają bardzo miękką skórę, która łatwo odrywa się od łusek i mięsa. Oczy: nieświeże ryby mają zapadnięte oczy, kremowe rogówki i szare źrenice, jakby miały zaćmę. Skrzela: Ich skrzela znajdują się tuż za głową; w przypadku nieświeżej ryby są pożółkłe lub szare. Wnętrzności : Jest to pierwsza strefa, która się psuje; ryby w złym stanie będą spuchnięte lub zwiotczałe i zapadnięte. Ryba w dobrej formie Zapach: Świeże ryby pachną wodorostami, morzem i zachowują wszystkie składniki odżywcze. Skóra: W przeciwieństwie do tego, co powiedzieliśmy powyżej, świeże ryby mają żywy kolor z twardymi i lśniącymi łuskami. Oczy: świeża ryba ma wystające oczy z czarnymi źrenicami, które błyszczą. Skrzela: skrzela świeżych ryb będą różowe lub czerwone w zależności od gatunku, a także czyste, jasne i bez śluzu. Wnętrzności: Mięso jest twarde i nie jest śliskie. Jak sprawić, by nieświeża ryba nie trafiła na Twój talerz?Aby nie trzeba było ryby wyrzucać, zalecamy jej ugotowanie w ciągu kilku dni od kupienia w nie jest to możliwe, możesz rybę zamrozić. Obróbka termiczna jest jedyną gwarancją, że ryba pozostanie świeża na dłużej. Zamrożenie sprawia, że zachowuje ona swoje właściwości oraz zapobiega ryzyku zatrucia pokarmowego. Jedzenie ryb po upływie kilku dni od rozmrożenia może być dość ryzykowne. Wynika to z faktu, że nie masz pewności czy np. nie nastąpiła awaria zasilania, co oznaczałoby, że ryba nie została odpowiednio zamrożona. Generalnie produktów mrożonych nie należy przechowywać w chłodziarce dłużej niż 2 dni po drugiej strony, nigdy nie powinno się ponownie zamrażać produktów spożywczych. Jeśli odkryjesz odmrożone ryby z powodu awarii zasilania, najbezpieczniejszą opcją jest wyrzucenie i zamrażanie zapobiega rozprzestrzenianiu się większości bakterii, ale ich nie zabija. Pozwala to przyspieszyć proces rozkładu. Dlatego jeśli Twoja zamrażarka lub lodówka przestała działać z jakiegokolwiek powodu, lepiej wyrzucić zaciekawi Cię także nasz inny artykuł: Przechowywanie jedzenia – 6 częstych błędówNieświeża ryba a zawartość wodyAby ugotować rybę, dowiedz się, gdzie ją przechowywano. Zobacz, czy ma w sobie zamrożony płyn, czy jest sucha. Gdy ciecz znajduje się w worku lub pojemniku, oznacza to, że mogła wystąpić jakaś awaria zasilania, która spowodowała rozmrożenie ryba została zamrożona w prawidłowy sposób a jej opakowanie pozostaje suche, nadal powinieneś upewnić się, że ryba jest ją, przyjrzyj się jej dokładnie i powąchaj. Jeśli ma normalny zapach i wygląd – jest bezpieczna do spożycia. Jeśli nie, prawdopodobnie zjedzenie jej może przynieść przykre ryb nie należy spożywać w tym samym dniu po złowieniu. Wysusz je dobrze i włóż najpierw do lodówki. Podsumowując: najlepiej rozpoznasz, czy ryba jest świeża, gdy ją po prostu wówczas możesz ocenić jej smak. Twoje kubki smakowe na pewno wyczują, że coś jest nie tak! Jeśli wszystko jest w porządku, możesz ją zjeść!To może Cię zainteresować ... Ilość bloodworms do karmienia ryb będzie się różnić w zależności od wielkości zbiornika i liczby posiadanych ryb. Typowe wytyczne dotyczące karmienia ryb sugerują, że należy podawać nie więcej niż można zjeść w ciągu około 3 minut, ponieważ przekarmienie może spowodować problemy z zanieczyszczeniem, które mogą zaszkodzić rybom.
Wczoraj wieczorem ok godziny 21 00 podczas karmienia ryb wszystko było ok. Ryby pobierały pokarm nie zauważyłem żadnych niepokojących objawów. Dzisiaj rano zauważyłem ,że część ryb pływa przy powierzchni i ciężko łapią powietrze,pozostałe leżą na boku przy dnie i też z trudem oddychają (nawet ślimaki pitły ku powierzchni) Myślę ,że coś nie teges z wodą tylko co? pH=7,5 normalnie miałem 8 a 8,5 NO2=0mg/l NO3=25mg/l Akwarium 210/85/85/50, obsada 10szt Demasoni i 5szt hongi Filtracja-Atman CF-1200 biolog, narurowe z włókniną tapicerską pokarm -JBL spirulina,Dainichi REEF VEGGIE FX, CICHLID,sporadycznie D-ALLIO PLUS, oraz SPIRUTABIN Tropical Nadmieniam ,że nie było przerwy w dostawie prądu,nie przekarmiłem, nic nowego nie wprowadzałem do akwarium. Pierwsze co zrobiłem to wymienilem ok. 50% wody,zmieniłem wkłady filtracyjne w mechaniku i dołożyłem węgiel. Dodatkowo uruchomiłem poczciwego atmana 203 i napowietrzam na maxa, co mogę jeszcze zrobić? 1szt. podła Demasoni -zrobię foty

Jak upiec rybę w piekarniku żeby nie była sucha? Pamiętaj, by podczas nie piec ryby zbyt długo. Im dłuższy czas pieczenia tym bardziej mięso będzie wysuszone. Dlatego zaleca się piec około 8-10 minut na każde 100 g ryby. Tak przyrządzona ryba będzie delikatna i soczysta. Jak dobrze upiec rybę w piekarniku?

Mój pierwszy wyjazd na trocie nad rzekę Redę opisałem w relacji „Pomorskie trocie – pierwszy raz". Kolejną próbę złowienia tej szlachetnej ryby podjąłem rok później. Tym razem Beata, już nie narzeczona a szczęśliwa żona, nie dała się namówić na Sylwestra nad morzem, ale nie zmartwiło mnie to, gdyż miałem w perspektywie długi weekend z okazji święta Trzech Króli, które to w tym roku wypadło w Zimowe dni są krótkie, więc żeby nie tracić czasu łowienia na podróż zdecydowałem się wybrać nad najbliższą stolicy rzekę trociową czyli Drwęcę. Zadzwoniłem do mojego przyjaciela Marka, z którym znamy się od małego i od małego razem chodzimy na ryby. Marek kilka lat temu przeprowadził się do Bydgoszczy. Długo nie musiałem go namawiać, zresztą jak zawsze. Chętnie zgodził się na wspólny wypad i zaproponował, żebyśmy u niego mieli bazę wypadową. Pozostało jeszcze tylko zakupienie kilku przynęt, świeżej żyłki i zezwolenia na łowienie i można było ruszać. W związku ze zmianą przepisów zakup zezwolenia okresowego w wielu okręgach PZW wymaga osobistej wizyty w siedzibie, która jest czynna tylko w tygodniu. Na szczęście w okręgu PZW Toruń można kupić zezwolenie przez internet i samemu sobie wydrukować. Z Warszawy ruszyłem pociągiem o 6:30. Trzy godziny później wysiadłem w Toruniu, gdzie na peronie czekał już na mnie Marek. Zapakowaliśmy do samochodu cały majdan i ruszyliśmy do Lubicza. Chwilę zajęło nam znalezienie drogi nad rzekę, ale po kolejnej godzinie rozkładaliśmy już wędki i schodziliśmy po stromej skarpie nad rzekę kilkaset metrów poniżej młyna w Lubiczu, czyli na początku 10 km odcinka górskiego na Drwęcy. Nad wodą było dużo wędkarzy. Na pierwszym zakręcie znaleźliśmy tylko jedno wolne miejsce. Rzeka prezentowała się wspaniale. W trzecim rzucie złapałem zaczep, który szybko odpuścił i dał się podprowadzić pod nogi. Okazał się sporą gałązką, w którą była wplątana jakaś żyłka. Na jej końcu była całkiem ładna, ręcznie robiona wahadłówka, która wzbogaciła mój arsenał przynęt. Obławiając nieliczne wolne stanowiska schodziliśmy w dół rzeki. Stali bywalcy wiedzieli gdzie łowić o czym świadczyły mocno wydeptane miejscówki, na których wędkarze łowili stacjonarnie. Dopiero pod koniec „keltowej” prostki znaleźliśmy wolne stanowisko. Było chwilę po godzinie 11 jak usłyszeliśmy z Markiem zawołanie „ma rybę!” i zobaczyliśmy jak wędkarz na drugim brzegu stojący kilkadziesiąt metrów powyżej nas holuje rybę, która wzięła przy zwalonym drzewie. Troć nie jest duża, więc szybko ląduje na brzegu. Po kilku minutach dowiadujemy się od przechodzącego wędkarza, że mierzyła około pół metra. Zmotywowani widokiem holu ryby łowimy ze zdwojoną motywacją. Po około 10 minutach historia się powtarza. W tym samym miejscu wzięła kolejna ryba. Nie wiem czy temu samemu wędkarzowi, ale podobno była mniejsza. Chwilę później spojrzałem na Marka, chcąc zaproponować mu zmianę miejscówki i w tym samym momencie miał branie. Ryba zaatakowała wahadłówkę, ale nie zacięła się. Mimo kolejnych rzutów w to samo miejsce, już nic więcej się nie wydarzyło. Ruszyliśmy dalej. Na drzewie obejrzeliśmy plakat apelujący o wypuszczanie złowionych troci. Obłowiliśmy okolicę mostu kolejowego i kolejną prostkę. Im dalej oddalaliśmy się od Lubicza tym mniej wędkarzy spotykaliśmy. Żaden z nich nie mógł się pochwalić kontaktem z jakąkolwiek rybą. Łowiliśmy zaliczając kolejne miejscówki aż do zapadnięcia zmroku. Jeszcze pół godziny marszu do samochodu i ruszyliśmy do Bydgoszczy, gdzie czekał już na nas pyszny obiad przygotowany przez żonę Marka. Dzień drugi. Pobudka jeszcze w nocy, godzina z hakiem jazdy samochodem i o świcie byliśmy w Złotorii. Pojechaliśmy w górę rzeki polnymi drogami. Minęliśmy kilka zaparkowanych przy rzece samochodów. Żeby nie łowić w tłumie zatrzymaliśmy się około trzy kilometry dalej na początku długiego zakrętu rzeki. Kolejno obławiając ciekawe miejscówki schodziliśmy w dół Drwęcy. Koło południa minął nas jeden wędkarz. Chwilę później na przeciwnym brzegu stał drugi łowiący na muchę. Tego dnia miał już trzy emocjonujące hole dorodnych… patyków. Kilkadziesiąt metrów niżej w prądzie wstecznym spowodowanym zwaliskiem, na wyjmowanego z wody woblera skusił się żółciutki szczupak. Miał ok. 60 cm. Dokładnie nie wiem, bo po szybkim odjeździe w nurt i kilku młynkach spiął się. I dobrze. Catch and relase, tylko bez catch. Do końca dnia nic się już nie wydarzyło. Agresywny dźwięk budzika wyrwał mnie ze snu. Trzeci, ostatni dzień wyjazdu właśnie się rozpoczął. Pakowanie, kawka i już mieliśmy wsiadać do samochodu, a tu okazało się, że mamy „kapcia”. Do Złotorii dojechaliśmy z kilkudziesięciominutowym poślizgiem. Zaparkowaliśmy w miejscu gdzie wczoraj mijaliśmy samochody. Nad rzeką było kilku wędkarzy. Nikt nic jeszcze nie złowił. Czas płynął a my obławialiśmy kolejne wolne miejscówki, często chwilę wcześniej obrzucane przez innego „kolegę po kiju”. Moją przynętę znowu upodobał sobie szczupaczek. Mały, ale podobno takie są najsmaczniejsze. Rybcia wróciła do wody. Około godziny 11 obławialiśmy ciekawy zakręt, kiedy wędkarz łowiący powyżej nas zaciął rybę. Po kilku minutach podebrał troć. Złowił ją w miejscu gdzie chwilę wcześniej łowiłem ja, potem Marek, a wcześniej jeszcze dwóch wędkarzy. Kelt wziął ze środka rzeki. Skusił się na srebrną wahadłówkę. Mierzył 57 cm. Z nową motywacją łowiliśmy dalej. Doszliśmy do opaski wzmacniającej brzeg. Minąłem wędkarza stojącego w dobrze wydeptanym miejscu i zacząłem rzucać kilkanaście metrów niżej. Marek został w tyle. Parę minut później „konkurent” zwinął wędkę i zwolnił stanowisko, które zaraz zajął mój towarzysz. Właśnie wpatrywałem się w zawartość swojego pudełka z przynętami, kiedy mnie zawołał. Doszedłem do niego w momencie jak windował rybę na brzeg. Samczyk troci skusił się na wahadłówkę „rogatkę” Adama Kaczmarka podaną pod niepozorny krzaczek kładący się na wodę na drugim brzegu. Udało się. Trzy dni chodzenia i Marek złowił swoją pierwszą w życiu troć. Ostatnie trzy godziny łowienia nie przyniosły więcej kontaktów z rybami. Na swoją „pierwszą” będę musiał jeszcze poczekać. Może następnym razem… Słupia Następny raz był niespełna dwa tygodnie później. 19 stycznia o świcie wysiadłem z PKS-u na dworcu w Słupsku. Ulokowałem się na kwaterze. Godzinka drzemki, śniadanko i pełen werwy ze spinningiem w ręku ruszyłem w miasto zakupić zezwolenie na łowienie (niestety nie dało się przez Internet). Trochę pobłądziłem, ale trafiłem do koła PZW. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie okazało się, że koleżanka, która wydaje zezwolenia jest na zwolnieniu, a sympatyczna pani, która ją zastępuje, nie ma zezwoleń! Ręce się załamują. Dostałem jakiś numer telefonu i jak to mówią radź sobie sam. Zadzwoniłem i na szczęście udało mi się umówić ze skarbnikiem innego koła w centrum za trzy godziny. Poszedłem nad rzekę. Spotkałem tam dwóch starszych wędkarzy. Jeden z nich pochwalił się, że wygrał niedawno rozgrywane zawody na Słupi. Jako jedyny złowił rybę – kilogramowego kelta. A poza tym dowiedziałem się, że w tym roku większość ryb zachorowała na pleśniawkę i panuje ogólne bezrybie. Mimo mało motywującej informacji godzinę później zakupiłem pozwolenie na łowienie przez następne pięć dni. Skarbnik okazał się poczciwym człowiekiem i zachęcił mnie bym na przyszłość dzwonił do niego przed przyjazdem, gdyż chętnie wypisze mi zezwolenie nawet w weekend. Z kilkugodzinnym poślizgiem rozpocząłem polowanie na moją pierwszą troć. Przez trzy pierwsze dni łowiłem na odcinku miejskim między mostami i na bardziej dzikim odcinku Słupi poniżej miasta. Efekt kilku set rzutów, kilkunastu godzin nad wodą i kilku zerwanych przynęt przedstawiam na poniższym zdjęciu. Czwartego dnia rano dołączył do mnie Marek. Pojechaliśmy w stronę Ustki i tego dnia łowiliśmy w Rezerwacie Przyrody Buczyna Nad Słupią. Na tym odcinku Słupi można łowić cały dzień w deszczu, chłodzie, zapaść się po kolana w bagnie i nic nie złowić, a mimo to być zadowolonym. I właśnie tak było… Piątego dnia wylądowaliśmy w Bydlinie. Ten odcinek rzeki również zachwycił nas swoją urodą i niestety nie obdarzył rybą. Po kilku godzinach zwinęliśmy wędki i pojechaliśmy do Ustki, gdzie nawdychaliśmy się jodu, opędzlowaliśmy po dorszu z frytkami i na koniec „złowiliśmy” kilka rybek w sklepie rybnym. Ostatnią godzinę przed zmrokiem spędziliśmy łowiąc na końcowym odcinku Słupi. Jak łatwo się domyśleć bez efektów. W drodze powrotnej do Słupska zrobiliśmy podsumowanie i jednogłośnie stwierdziliśmy, że mimo braku jakichkolwiek przejawów życia w wodzie… było fajnie. Wrześniowy wyjazd nad Drwęcę zaplanowaliśmy już kilka tygodni wcześniej. Miały być trzy dni biczowania wody do upadłego, od piątku do niedzieli. I jak to bywa gdy wszystko jest „zapięte na ostatni guzik” – się usrało. Najpierw mi odpadł piątek, potem Markowi pół soboty. Z trzech dni zrobiło się półtora. Trudno. Mimo wszystko postanowiliśmy spróbować. W końcu za tydzień koniec sezonu. Beata na pożegnanie zażartowała „tylko mi tu bez troci nie wracaj!”, a potem dopiero zdała sobie sprawę z wagi tych słów, gdyż mogło to oznaczać nawet kilku miesięczną rozłąkę… Słowo się rzekło. Miałem dodatkową motywację i ewentualną przeprowadzkę w perspektywie… Brda W piątek wieczorem byłem już w Bydgoszczy. Rano Marek pojechał do roboty, a ja skoro świt z lekkim spinningiem wybrałem się nad Brdę. Marek dzień wcześniej dał mi swojego killera, powiedział gdzie mam iść, w którym miejscu stanąć, jak rzucić i gdzie poprowadzić przynętę. Pierwszych kilka rzutów wykonałem po swojemu. Nic się nie wydarzyło, więc zrobiłem jak kolega radził i w dwóch rzutach miałem dwa ładne, trzydziestocentymetrowe okonie. Z pasiakami bawiłem się do południa. Potem Marek zgarnął mnie w drodze powrotnej do domu. Wda Jako, że miałem na ten dzień wykupione pozwolenie na wody PZW Bydgoszcz popołudniu pojechaliśmy nad rzekę Wdę, gdzie ponoć można złowić troć. Do wieczora męczyliśmy wodę na wysokości Świecia. Był bardzo niski stan wody. Rzeka prezentowała się nieźle. Marek łowił lekko, ja twardo rzucałem za trocią. Ryby z płetwą tłuszczową nie uraczyliśmy. Drwęca Budziki ustawiliśmy tak, żeby nad Drwęcą w Lubiczu stanąć o świcie. Funkcja drzemki w telefonie to zdradliwa rzecz. Obydwaj zaspaliśmy. Potem okazało się, ze zapomnieliśmy przewinąć żyłkę na kołowrotku Marka. Najpierw odwinięcie dobrej, ale cienkiej żyłki, potem nawinięcie grubszej. Lepiej to zrobić w domu niż nad wodą. Przestaliśmy się spieszyć. Ten wypad od początku nie przebiegał po naszej myśli. Nad rzeką stanęliśmy już po wschodzie słońca. Drwęca w letniej czy raczej wczesnojesiennej oprawie prezentowała się rewelacyjnie. Łowienie rozpoczęliśmy tam gdzie zimą. Tym razem było o wiele mniej wędkarzy. Można było spokojnie obławiać kolejne miejscówki. Godzinkę z hakiem później zbliżyliśmy się do mostu kolejowego. Wędkarz, który łowił przede mną widząc, że się zbliżam, nie dał się wyminąć i ruszył raźnym krokiem by zająć lepszą miejscówkę. Minął zwalone do wody drzewo, które nie da się obłowić z brzegu. Długo nie myśląc wlazłem ostrożnie na pień co umożliwiło mi poprowadzenie przynęty między dwoma, częściowo zanurzonymi konarami. Rzeka w tym miejscu zwęża się, a nurt przyśpiesza. Wykonałem trzy rzuty wahadłówką, ale nie mogłem sprowadzić jej na większą głębokość. Silny nurt wypierał ją ku powierzchni. Odwróciłem się by zejść z drzewa i iść dalej, gdy tknięty nową koncepcją, zmieniłem zdanie i podmieniłem blachę na wobler trociowy. Przynętę rzuciłem podobnie jak poprzednio po skosie w górę rzeki. Dwukrotnie płasko szarpnąłem szczytówką by zatopić głębiej wobler. Przynęta przecięła główny nurt. Żyłka minęła czubek zatopionego konara. Wobler szedł głębiej niż wahadłówka. Wychodził z wachlarza, gdy nastąpiło to na co czekałem od tak dawna. Branie! Ryba zaatakowała wabik z taką siłą, że przez chwilę nie wiedziałem co się dzieje. Szczytówka pulsowała rytmicznie. Krzyknąłem do Marka, że mam rybę. W tym samym momencie, na sekundę, zobaczyłem ją – czarne kropki na złotym boku. Już wiedziałem, że to troć. Troć! Przybiegł Marek. Podałem mu plecak i ostrożnie zsunąłem się niżej i siadłem okrakiem na drzewie. Srebrniak cały czas ostro walczył. Wiedziałem, że jak poluzuję hamulec to ryba wejdzie w zwalisko lub odjedzie z nurtem i ją stracę. Gdy tylko przestała szaleńczo młynkować podciągnąłem ją do powierzchni. Już miałem kibiców na jednym i drugim brzegu. Nurt utrudniał mi przyciągnięcie zdobyczy do ręki. Gdy już ją miałem w zasięgu ręki, ryba dała nura pod pień, na którym siedziałem. Wędzisko potężnie się wygięło, żyłka napięła i oparła o gałąź, i znieruchomiała! Wystraszyłem się, że ryba się spięła, a wobler siedzi w zaczepie! Porażka! Po dramatycznych kilku sekundach pociągnąłem raz, potem drugi raz mocniej. Troć wyskoczyła jak wystrzelona z procy prosto w kierunku głównego nurtu. Poczułem ulgę. Walka trwała dalej! Srebrniak wyciągnął z hamulca może metr żyłki. Przytrzymałem go i pozwoliłem dalej młynkować. Jakiś wędkarz podał mi krótką osękę, taką ze 35 cm długości. Nie chciałem nabijać na hak ryby. Troć gdy się uspokajała podciągałem ją do siebie wędziskiem, a gdy zaczynała znowu szaleć odpuszczałem jej. Za trzecim razem, gdy przedramię zaczęło już potężnie przypiekać zaparłem długi dolnik o pień, dosłownie głową naparłem na blank i gdy ryba była w moim zasięgu wsadziłem jej hak do pyska, a ona w tym momencie szarpnęła się i sama podhaczyła za dolną szczękę. Podniosłem ją i mocno przycisnąłem do siebie. Była moja! Moja pierwsza! Srebrna troć mierzyła 71 cm i ważyła 4,2 kg. Skusiła się na wobler Siek-M w kolorze złoto-bordowym, ponoć, jak zapewniał mnie sprzedawca, malowany specjalnie na Drwęcę. Sprawdził się w 100%. Pozostały sprzęt to wędzisko Shakespeare Ugly Stick Custom Graphite 3 m c. w. 15-40 g, kołowrotek Team Dragon FD 735iX, żyłka York 0,32 mm. Gdy trochę opadły pierwsze emocję uświadomiłem sobie ile miałem szczęścia, że udało mi się wyciągnąć tak piękną rybę w tak trudnych warunkach terenowych (wiem, że to żaden potwór i nie takie trocie wędkarze już wyciągali z tej rzeki, ale dla mnie w tym dniu to była najpiękniejsza ryba na świecie!). Srebrniak zapiął się na trzy groty przedniej, orginalnej, wzmacnianej kotwiczki nr 4 w tzw. nożyczki i jeden tylniej z boku łba. Cała walka z rybą odbyła się na 3-4 metrowym odcinku żyłki plus długość wędziska. Przednia kotwiczka malowniczo rozgięła się w różnych kierunkach, tylnia lekko się odgięła i wyłamała tylne oczko woblera. Kółeczka łącznikowe przybrały kształt owalny. Agrafka wygięła się w bok. To pokazuje siłę srebrniaka i uwagę jaką musimy poświęcić przygotowaniu najdrobniejszym elementom zestawu wędkarskiego by nie stracić ryby, na której branie czasem czekamy latami. A zapewniam Was, że warto trochę poczekać, bo nagroda jest bezcenna. Przyjąłem gratulacje od wędkarzy obserwujących hol, a gdy dowiedzieli się, że to moja pierwsza troć, jeden z nich powiedział „no to teraz, to już przepadłeś!”. tydzień później Sobota wieczór. Siedzę w pociągu. Dojeżdżam już Bydgoszczy. Marek już czeka na peronie. Jutro jest ostatni dzień sezonu. Nie mogło nas zabraknąć nad wodą. Nad brzegiem Drwęcy w Lubiczu stanęliśmy o świcie. Od razu ruszyliśmy do miejsca gdzie złowiłem troć. Po cichu zbliżyłem się do zwalonego drzewa, odczepiłem wobler od przelotki i już miałem oddać pierwszy tego dnia rzut, gdy ktoś z drugiego brzegu elegancko krzyknął niwecząc moje podchody: „Eee! To ty złapałeś troć? Poznałem po woblerze. Z Warszawy jesteś? Twoja pierwsza? Słyszałem, że strasznie krótko ją trzymałeś. Gratulacje!” W pierwszym momencie trochę zgłupiałem, pierwszy raz gościa na oczy widziałem, myślałem, że mnie z kimś pomylił. Ale po chwili wyszło, że to o mnie chodzi. Relacja z holu drogą pantoflową poszła dalej. Miło pogadaliśmy i wróciliśmy do łowienia. Obławialiśmy z Markiem kolejne miejscówki przemieszczając się w dół rzeki. Gdy obławiałem z różnych stron zwalone na przeciwległym brzegu drzewo spod nóg wyszedł mi półmetrowy srebrniak. Sprowokowany drganiami woblera wypłynął spod traw. Niestety wobler spychany przez silny nurt minął go od strony ogona. Ryba spojrzała na mnie z pogardą, odwróciła ogonem, pokazując dosadnie gdzie mnie ma i spokojnie odpłynęła na środek rzeki. Na przemian zmieniając miejscówki, ciesząc się z tego, że możemy tu być i łowić, ani się obejrzeliśmy jak minęło 9 godzin łowienia! Łowienia bez przerwy na odpoczynek czy jedzenie (które oczywiście zostawiliśmy w samochodzie). Doszliśmy do odcinka na wysokości Nowej Wsi. Zostało jeszcze kilka godzin do zachodu słońca, postanowiliśmy wrócić do samochodu, zjeść coś i zmienić miejscówkę. Powrót na skróty zajął nam godzinę. Posileni i napojeni pojechaliśmy pod most na autostradzie. Tam nas jeszcze nie było. Okazało się, że skończyliśmy łowienie kilkaset metrów wyżej. Na początku poszliśmy w górę rzeki. Marek upatrzył sobie ciekawą miejscówkę przy końcu zakrętu. Założył fajną, ręcznie robioną wahadłówkę i miał branie! w wyjmowaną z wody przynętę uderzyła na oko półmetrowa trotka, ale nie zapięła się. Po kilku rzutach powtórzyła atak, niestety z podobnym skutkiem. Marek zmienił przynętę na wobler. Kilka rzutów i znów nastąpił atak. Ryba musiała odganiać wabik z zamkniętym pyskiem bo znowu się nie zacięła. Nie ponowiła już kolejny raz ataku. Słońce schowało się za horyzont. Poszliśmy w dół rzeki. Zaczęło się ściemniać. Przy ładnej burcie spławił się kolejny półmetrowiec. Rzuciłem woblerem pod prąd i poprowadziłem go wzdłuż burty. Kilka metrów ode mnie nastąpił atak. I tym razem ryba nie zacięła się. Chwilę później zapadł zmierzch. Zwinęliśmy wędki i spokojnie ruszyliśmy w stronę samochodu. Skończył się ostatni dzień sezonu trociowego. Chociaż żadnemu z nas ręka nie śmierdziała rybą, to był to bardzo udany dzień. Udany, gdyż „lepszy najgorszy dzień na rybach, niż najlepszy w pracy”. Był to udany sezon trociowy. Złowiliśmy z Markiem swoje pierwsze trocie i choć w części poznaliśmy nowe rzeki. Teraz byle do stycznia! Czy przepadłem? Oj, przepadłem… czego każdemu polującemu na swoją pierwszą troć z całego serca życzę! Tekst: Łukasz Budny *Oso* Zdjęcia: Łukasz Budny i Marek Fik 2. Wyjęcie z wody: kolejna sadystyczna metoda na powolną śmierć ryby. Śmierć powolna, męcząca. To nic innego jak uduszenie się ryby. 3. Wsadzenie ryby do małego pojemnika, do którego podaje się dużą ilość CO2. Także powoduje uduszenie się ryby, a także zmianę pH, która jest jednym z większych cierpień ryby. Wychodzę Wam na przeciw i przewiduję, że za chwilę zasypiecie wyszukiwarki internetowe pytaniem: “Co zrobić, żeby karp nie miał mulastego posmaku”. Prawdopodobnie już to robicie. Może o tym nie wiecie, ale da się go przygotować tak, że jego mięso jest tylko charakterystycznie słodkawe, delikatne i lekko maślane, no pyszne po prostu – karp nie musi pachnieć glonem czy mułem! Co więcej, może stać się Waszym ulubionym daniem wigilijnym. Kiedyś już wspominałam, że moi Rodzice posiadają własny staw rybny, więc karp to dla mnie smak nie tylko Wigilii, ale i letniego wędkowania. Udało mi się nawet z domowego archiwum wygrzebać pamiątkę z wyprawy na wieś (wybaczcie zatem, że stylóweczka Człowieka Wyżerki nie powala elegancją i nie wyprasowałam mu dresiku na kancik ;)) i pierwszego zetknięcia półtorarocznego Człowieka Wyżerki z karpiem (koniec maja 2013 roku), którego potem ze smakiem zajadał. Żywy karp Teoretycznie karp z dobrego źródła powinien być na kilka tygodni przed wysłaniem do punktów sprzedaży umieszczony w płuczce, czyli niewielkim zbiorniku z zimną wodą i o dużym przepływie. Zimna woda sprawia, że te ciepłolubne ryby zapadają w pewną formę hibernacji, potrzebują niewiele tlenu i przestają jeść (to samo dzieje się z nimi w stawie hodowlanym, gdy spadają temperatury). Karpie w płuczce trochę chudną, dlatego niektórzy hodowcy traktują to jako stratę surowca i pomijają ten etap. Są tacy, co kupują żywego karpia i, aby pozbyć się tego zapaszku, wpuszczają go na kilka dni do wanny i żyją z nim aż do świąt, stosując alternatywne metody mycia się. Dzieci się zaprzyjaźniają z nowym lokatorem, rzucają mu chlebek, rozmawiają z nim, a w skrajnych przypadkach nawet wspólnie się kąpią. Niektóre pomysłowe istotki wrzucają do wanny suszarkę do włosów, żeby oszczędzić cierpień głowie rodziny czy innej osobie oddelegowanej do ukatrupienia karpia. Większość jednak przeżywa dramat, gdy ich nowe zwierzątko nagle znika albo widzą je po dekapitacji na kuchennym blacie. Czyli sposób “na wannę” ma sporo wad. Wędkarską metodą, po odłowieniu takiego osobnika z wanny, można przed skrobaniem i patroszeniem polać go wrzątkiem (zabitego oczywiście). Pozbędziemy się wtedy śluzu, który też zawiera w sobie ten mulasty zapaszek. Przy okazji skóra stanie się jaśniejsza. Karp w filetach, dzwonkach itp. Można też kupić karpia już zabitego i nie toczyć familijnych sporów, by dociec, kto jest głową rodziny i komu ma przypaść zaszczyt pozbawienia ryby życia i wnętrzności. Karp jest dostępny w całości, w filetach (z ościami lub bez), w dzwonkach. Tak sprawioną rybę można obłożyć rozmaitymi składnikami, które mają przejąć jej zapach lub ją aromatyzować. Najgoręcej polecam zalewę z mleka – szczegóły znajdują się w przepisie na smażonego karpia. Ponadto karpia można włożyć na kilka-kilkanaście godzin do lodówki: – w samej cebuli albo w samym czosnku (pokrojone na plasterki) – posypanego majerankiem i obłożonego plasterkami cebuli – przełożonego warstwami utartych pietruszek, marchewek i selera oraz opcjonalnie z dodatkiem cebuli i czosnku A Wy jakie macie sposoby na karpia?
Co zrobić żeby torebka nie śmierdziała? 6 października, 2021 18 maja, 2022 Magdalena Kościelniak Jest kilka rzeczy, które możesz zrobić, aby nie dopuścić do powstania nieprzyjemnego zapachu w torebce.
Zapraszam was na serię poradników, które na pewno teraz się przydadzą. Na blogu znajdziecie już wpisy Jak kupić świeżą rybę oraz Jak przechowywać ryby. Jest też temat oczyszczania ryby z łusek, oraz patroszenia ryby. Dzisiaj o tym jak pozbyć się smaku mułu w rybach. Jak pozbyć się smaku mułu w rybach: Niektóre gatunki ryb słodkowodnych np karp cechuje nieprzyjemny posmak mułu. Jest kilka sposobów na to by go zniwelować. Zaczynamy od tego, że po przyniesieniu ryby do domu pozbawiamy ją łusek i patroszymy. Cytryny – aby pozbyć się smaku mułu, rybę moczymy przez kilka godzin (np 4-5h) w wodzie z plasterkami cytryny. Po tej kąpieli rybę osuszamy papierowym ręcznikiem i obficie skrapiamy cytrynowym sokiem, zostawiamy ją tak na 1-2 godziny. Mleko – kolejnym sposobem na zniwelowaniu posmaku mułu jest moczenie ryby w mleku. Tu również kąpiel powinna trwać 4-5 godzin. Po tym czasie rybę osuszamy papierowym ręcznikiem i przyprawiamy. Cebula – rybę obkładamy z zewnątrz i w środku plastrami cebuli – rybę wraz z cebulą zawijamy w folię lub wkładamy do zamykanego pojemnika i do lodówki na noc. Zobacz inne porady: Jak przechowywać ryby Jak kupić świeżą rybę? – poradnik Jak oczyścić rybę z łusek Jak wypatroszyć rybę Jak pozbyć się smaku mułu w rybach Zobacz też: Zupę możemy w prosty sposób zamrozić. Jednak ważne jest, aby zrobić to przed dodaniem takich składników jak śmietana, ryż, jajka, czy makaron. Wystarczy, że zapakujemy potrawę w odpowiednie opakowania, woreczki przeznaczone do mrożenia. Zupy przechowujemy w zamrażarce maksymalnie około 4 tygodni. Uwielbiasz ryby, jednak czasem ich przyrządzenie sprawia Ci kłopot? Marzysz o smacznym karpiu, jednak mimo starań danie ma posmak mułu? Jak się go pozbyć? Sprawdź domowe sposoby i raz na zawsze zapomnij o tym zmartwieniu! Karp z posmakiem mułu. Jak się pozbyć przykrego smaku? Polacy bardzo chętnie wybierają potrawy z ryb i to nie tylko na wigilijną kolację. Faktem jest to, że najczęściej ten temat pojawia się w grudniu, gdy wiele osób zaczyna zastanawiać się, w jaki sposób przyrządzić np. karpia. Smażony, pieczony, w panierce, w galarecie? Przepisów jest mnóstwo. Jednak nawet najlepsze dodatki nie pomogą, gdy ryba smakuje... mułem. Co zrobić, żeby jedząc rybę nie czuć posmaku mułu czy błota? Jest kilka prostych sposobów! Najlepiej sprawdzają się stare sposoby naszych babć. 3 proste sposoby na rybę z posmakiem mułu. Co zrobić, by go nie było? Mleko. Rybę, którą chcemy podać na Wigilii wystarczy włożyć do półmiska, zalać mlekiem i wstawić do lodówki na kilka lub kilkanaście godzin. Po tym czasie wyjmujemy ją z mlecznej zalewy, przyrządzamy według ulubionych przepisów i z pewnością nie poczujemy nieprzyjemnego smaczku mułu. Cebula i majeranek. Drugi sposób wymaga odrobinę więcej zaangażowania. Trzeba skroić cebulę w talarki. Następnie należy obłożyć karpia dość dokładnie przygotowanymi wcześniej plastrami. Posypać majerankiem i włożyć na kilka godzin do lodówki. Tarte warzywa. Trzecim sposobem jest obłożenie ryby warstwami startych warzyw. Na grubych oczkach ścieramy marchewkę, pietruszkę, seler i czosnek. Obkładamy nimi karpia. Wkładamy do lodówki. Po kilku godzinach „leżenia” karpia w takim towarzystwie niemiły posmak również powinien zniknąć. Karp na Święta Bożego Narodzenia to w wielu domach obowiązkowa pozycja. Jedni przygotowują go w galarecie, inni smażą albo podają pieczonego. Jednak wszyscy wierzą w przynoszącą szczęście moc łusek karpia, które trzeba schować do portfela! Skąd... Karp to ryba, która najczęściej pojawia się na wigilijnych stołach. Sposobów na jej przyrządzenie jest wiele, każda rodzina ma z pewnością swój tradycyjny przepis. Karp smażony, pieczony, panierowany, marynowany, w galarecie, w całości, w dzwonkach... Karp to obowiązkowa pozycja w wigilijnym menu. Choć nie wszyscy za tą rybą przepadają, to ten przepis z pewnością może przekonać do niej największych sceptyków. aXlbl.
  • gwji5y4y3i.pages.dev/38
  • gwji5y4y3i.pages.dev/12
  • gwji5y4y3i.pages.dev/7
  • gwji5y4y3i.pages.dev/47
  • gwji5y4y3i.pages.dev/89
  • gwji5y4y3i.pages.dev/16
  • gwji5y4y3i.pages.dev/82
  • gwji5y4y3i.pages.dev/54
  • żeby ryba nie śmierdziała